6 marca 2018

Smerfy #19: Smerf Dzikus

Nawet małe, niebieskie skrzaty, zamieszkujące wielki las, gdzieś w średniowiecznej Europie, miały swojego Tarzana. No bardziej dzikusa, ale ilość nawiązań jest dość znaczna. "Smerf Dzikus", bo o tym albumie, jak i również postaci, mowa to dość długa i rozbudowana opowieść. Fabuła rozciąga się na całkiem spory kawał czasu, nie zaś jak to zwykle bywa na kilka dni, całość można podzielić niejako na trzy osobne akty, a finał jest naprawdę dobrze pomyślany. W całej przygodzie, Gargamel też ma sporo do powiedzenia, natomiast tytułowy bohater nie jest taki spokojny, jakby mogło się wydawać.

Opowieść zaczyna się dość dramatycznie, bowiem od pożaru lasu, który doszczętnie niszczy wioskę oraz tereny wokół niej. Smerfy aby ugasić pożar są zmuszone do wysadzenia tamy, zaś tego czego nie zniszczył ogień, zmyła woda. W efekcie tego małym skrzatom, pora drugi, grozi wielki głód, jeśli szybko nie zbiorą zapasów na zimę, zbliżającą się wielkimi krokami. W tym celu opuszczają ruiny swej wioski i wędrują do dalekiej, północnej części Wielkiego Boru, który uniknął pożogi. Pośród Smerfów krążą od dawna rozmaite historie o dziwnych bestiach zamieszkujących te tereny, ale Papa Smerf uspokaja ich, że to tylko bajki dla niegrzecznych Smerfów. Czy aby na pewno?

Komiks dobrze pokazuje, że nie warto nikogo na siłę zmuszać do naszego stylu życia. Nawet jeśli ogół społeczeństwa ma swoje obyczaje, to ktoś wychowany w zupełnie innym środowisku, mimo że z naszej krwi, nie odnajdzie się w tym co społeczność uznaje za słuszne. Nie oznacza to, ze taka osoba się częściowo nie zaadoptuje, ale nie łudźmy się, że całkiem wejdzie w nasze buty. Świetnie to widać na przykładzie Smerfa Ważniaka, pragnącego nauczyć Dzikusa cywilizacji. Co jak co, ale Ważniakowi należy przyznać sporo punktów za cierpliwość, o którą go nie podejrzewałem. Przynajmniej na tym polu.

Wątek z Gargamelem jest natomiast rozłożony na dwa etapy i budzi całkiem sporo śmiechu na ustach czytelnika. czasami aż szkoda mi było złego czarownika, ale cóż począć, sam sobie tak pościelił. Natomiast w całej przygodzie czuć mocno stare, dobre Smerfy. Te znane z pierwszych komiksów, gdzie zresztą mamy nawiązanie do jednej z przygód (Głód w krainie Smerfów), jak i serialu animowanego. To jest taka kwintesencja tych przygód, gdzie małe, niebieskie skrzaty, nieraz bagatelizują jakieś zagrożenie, a potem przychodzi im słono za to zapłacić. Jeśli ktoś jest miłośnikiem tej serii, to obowiązkowo musi sięgnąć po ten album. Jest wesoły, z rozbudowaną historią i ciekawym zakończeniem. czego zatem chcieć więcej.