15 stycznia 2018

Thorgal młodzieńcze lata #5: Slivia

Podseria "Młodzieńcze lata", w moim odczuciu, jest obecnie jedyną wartościową "kontynuacją" przygód Thorgala Aegirsona. Surżenko umiem wyczuć klimat tej sagi i odpowiednio napisać historię dla jej prequela, uwzględniając całą serię główną. Oczywiście mowa tutaj o tych albumach, nad którymi pracował Van Hamme, bo tak naprawdę to on stworzył legendę tej postaci. Surżenko odrabia za każdym razem rzetelnie pracę domową i jak dotąd, żaden z tomów tej podserii nie zawiódł moich oczekiwań. Nie inaczej jest i w tym wypadku, gdzie w końcu poznajemy losy Slivii. Pięknej i niebezpiecznej władczyni Lodowych Mórz oraz jednej z nielicznych krewnych Syna Gwiazd. Fabularnie przed czytelnikami jeszcze daleka droga do "Zdradzonej czarodziejki", ale to dobrze. Bo przygoda naprawdę nabiera tempa, choć aby ją w pełni pojąć należy znać całą serię na wylot.

Fabularnie komiks jest kontynuacją poprzedniego tomu, "Berserkowie", który zaczął się w albumie "Runa". Dlatego bez znajomości tych dwóch komiksów, nie ma nawet co siadać do "Slivii". Co więcej postacie nawiązują również do przygody z pierwszych dwóch tomów "Młodzieńczych lat", co jest wyraźnie zaznaczone w drugiej połowie tego odcinka. Kończy się zresztą w mocno otwarty sposób, zatem mamy tutaj ciągłość jednej przygody. Zważywszy na zapowiedzi, które pojawiły się w sieci jakiś czas temu, oraz po ujawnionej okładce, całość zapowiada się interesująco. Niemniej nie zdziwi mnie jeśli zagrywka z otwartym zakończeniem będzie trwała jeszcze przez kilka tomów. Mieliśmy już w przeszłości takie zagrywki, np. podczas przygód Thorgala w krainie Qa. Wypada to jednak całkiem udanie, w przeciwieństwie do samodzielnych przygód córki Thorgala.

Motywem głównym tego albumu jest ucieczka Slivii, z więzienia, gdzie spędziła wiele lat na łasce Gandalfa Szalonego. Ten wątek jest najmocniej rozwinięty i zahacza o wiele innych, pobocznych wydarzeń, nawiązując tym samym do postaci, z którymi Thorgal i jego bliscy będą mieli do czynienia w przyszłości. Tutaj poznajemy ich młodość lub dzieciństwo, jednak ten element wychwyci tylko osoba, która bardzo dobrze zna całą serię. Nie tylko jej starsze numery, ale również nowsze. Na drugim planie mamy młodego Thorgala, szukającego Hierulfa Mściciela, po wydarzeniach jakie miały miejsce w albumie "Berserkowie". Chłopak ma pecha w tej materii, ale czytelnicy wiedzą, że Hierulf odgrywa bardzo znaczącą rolę w przyszłości, więc umrzeć nie może. Tutaj pojawia się ciekawy smaczek, który bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i wyjaśnił wiele rzeczy odnośnie przyszłych losów tego człowieka.


Ogólnie piąty album z serii "Młodzieńcze lata" jest udany, zaciekawił mnie na tyle, że chętnie sięgnę po następny tom, ale troszkę się boję czy Surżenko w końcu nie przeholuje. Jak na razie radzi sobie świetnie, a przygody młodego Syna Gwiazd, mają klimat pierwotnej serii. Niemniej patrząc po tym jak właśnie jej losy się toczą oraz, jak mieszanie wypadają komiksy z przygód Kriss de Valnor i Louve, obawa jest w pełni uzasadniona. Szczególnie, że na stołku scenarzysty ciągle dochodzi do jakiś tarć i rotacji w ostatnich latach. Nie podoba mi się to, szczególnie po zwolnieniu Dorisona, który w końcu jakoś poskładał serię do kupy po poronionych pomysłach Sente. Czas pokaże co z tego wszystkiego wyjdzie, ale mam nadzieję, że Surżenko podoła zadaniu i da nam nie za długą, zamkniętą serię prowadzącą nas prosto do pierwszego kadru ze "Zdradzonej czarodziejki".