11 sierpnia 2017

Smerfy i wioska dziewczyn #1: Zakazany las

W tym roku syn Peyo, czyli Thierry Culliford, rozpoczął nowy cykl w świecie Smerfów. po raz pierwszy mamy do czynienia z żeńską wioską tych wesołych skrzatów i wypada to całkiem dobrze. Pierwszy tom "Smerfów i wioski dziewczyn" to ciekawe wprowadzenie do świata za murem. Dosłownie, gdyż wioska płci nadobnej mieści się za wielkim, kamiennym murem oddzielającym las zamieszkały przez Smerfy z tajemniczym i magicznym Zakazanym Lasem. Album oferuje pięć historyjek, będących w istocie jedną całością i pobieżnie przedstawiających pierwsze spotkanie przedstawicieli obu wiosek. Wypadło to nawet interesująco, a miejscami bardzo wesoło, choć do ideału tutaj daleko. Zacznijmy jednak od początku.

Nowa wioska jest w praktyce, czego można było się spodziewać, lustrzanym odbiciem pierwotnych Smerfów. Zatem mamy tutaj żeńskie odpowiedniki części bohaterów, choć nie wszystkich. Samych różnic jest sporo. Las został przesycony magicznymi roślinami i zwierzętami, dziewczyny wolą dynie i nie znają smerfojagód, ich wioska wznosi się w koronach drzew i borykają się z zupełnie innymi przeciwnikami niż męskie Smerfy. Nie ma tutaj, przynajmniej na razie, odpowiedników Gargamela czy Omnibusa.

W wiosce dziewczyn również obyczaje są zupełnie inne. Ich taniec jest bardziej energiczny i przypomina nieco współczesne wygibasy, same Smerfki, że się tak wyrażę, są bardziej odważne oraz bezpośrednie, a ich styl życia nie jest tak spokojny jak ten u Smerfów. Słowem - dwa różne światy. Pasuje to jednak do całokształtu i wpisuje się w nową, współczesną wizję Smerfów. Można powiedzieć, że syn Peyo nie kopiuje kropka w kropkę dzieła swego ojca, tylko dodaje sporo od siebie. Co ważniejsze robi to dobrze, utrzymując wysoki standard jaki wykreował jego poprzednik.


Co do samych historyjek to pierwsza jest swego rodzaju wstępem. Poznajemy główne postacie, ich wioskę oraz wspomniany wcześniej mur. Kolejna opowieść pokazuje już pierwsze spotkanie przedstawicieli obu wiosek i tu brakuje mi łącznika, czyli samego momentu nawiązania kontaktu i wybrania delegacji do wioski dziewczyn. Jak wspomniałem mamy tutaj pięć osobnych opowieści układających się w jedną całość. Niestety pomiędzy nimi są przerwy,które trochę psują obiór całości. Następne historie przybliżają nam kolejne elementy życia w wiosce żeńskich Smerfów. Głównymi bohaterami tutaj, jeśli idzie o męską widownie z jednym wyjątkiem, jest Ważniak, Osiłek i Ciamajda. Wyjątkiem zaś jest Smerfetka, choć jej rola została tu mocno ograniczona.

Ogólnie całość wypada dobrze, przyjemnie się to czyta, mamy sporo humoru, zaś przygoda z Ciamajdą przywiodła mi w pamięci pewną scenę z filmu "Awatar". Rysunek też utrzymuje formę, ale mimo to pierwszy album "Wioski Dziewczyn" nie porwał mnie w niebiosa. Z drugiej strony jeśli ktoś nie zna jeszcze Smerfów, to może być dla niego całkiem ciekawa przygoda. Dlatego zarówno fanom jak i osobom nie mającym jeszcze do czynienia z niebieskimi skrzatami, polecam lekturę tego tomu. Jest szansa, że ciekawie się rozwinie i może osiągnie taki sam poziom jak pierwowzór.