13 sierpnia 2017

Broken Sword 5: Klątwa węża

Seria "Broken Sword" ma swój początek jeszcze w połowie lat 90-tych XX wieku. Pierwsze dwie części to klasyczne gry Point & Click, jednak trzecia odsłona zaczęła eksperymentować z grafiką 3D co nie wyszło całości na dobre. Podobne zabiegi spotkały wiele innych słynnych marek, jak "The Longest Journey" czy w tym roku "Syberię" i każda za to pokutowała w mniejszym lub większym stopniu. Piąta część "Broken Sword" powraca do korzeni gatunku. Została ufundowana przez graczy na serwisie Kickstarter, co uchroniło ją od nacisków ze strony dystrybutorów i twórcy gry mogli sami dysponować zebranymi zasobami. Jak je spożytkowali? Nieźle, ale mimo wszystko w ostatnich pięciu latach  wyszło wiele lepiej zrealizowanych gier tego typu. 

Fabuła toczy się wokół jednej z legend związanych z Uroborosem, widocznym zresztą na okładce gry, oraz legendami, zrodzonymi jeszcze w czasach średniowiecznych. W Paryżu dochodzi bowiem do napadu w galerii z antykami. W wyniku tego zajścia ginie jej właściciel oraz zostaje skradzione cenne malowidło owiane dość mroczną tajemnicą. Gracz wcieli się w skórę dwójki bohaterów, którzy podróżując po świecie próbują rozwikłać zawiłą zagadkę morderstwa, pociągającą za sobą coraz to więcej trupów. Jak się szybko okazuje, człowiek w pogoni za mitem, jest gotów dopuścić się najobrzydliwszych zbrodni.

Główną parą bohaterów, których poczynaniami przyjdzie nam sterować, są francuska dziennikarka Nicole Collard oraz amerykański prawnik George Stobbart. Miłośnicy serii, dobrze ich znają, zaś osoby, które dotąd nie miały z nią do czynienia, z pewnością szybko polubią tą parkę. W sumie trochę dziwi czemu po tylu wspólnych przygodach nie są jeszcze razem, ale cóż, tak bywa. George i Nicole jak zwykle z przyczyn zawodowych trafiają na miejsce zdarzenia i bardzo szybko zaczynają myszkować, co doprowadza inspektora prowadzącego śledztwo do białej gorączki. To co wyszło grze na dobre to ciekawie napisane postacie. Poza główną parką, mamy tu wiele utartych stereotypów wykonanych w nieco prześmiewczym stylu, co nadaje całej grze swoistego klimatu. Dzięki temu czuć tu ducha rasowych gier Point & Click późnych lat 90-tych.


Niestety tak różowo nie ma już na tle zagadek. Te są dwojakiego rodzaju - banalnie proste lub straszliwie absurdalne. Najlepszym przykładem jest już sam początek gry, gdzie na miejscu morderstwa musimy się nieźle napocić szukając różnych przedmiotów aby... obudzić śpiącego w galerii faceta. Zamiast zdzielić gościa w twarz czy nawet oblać wodą z butelki, to biegamy jak kot z pęcherzem szukając logicznego rozwiązania łamigłówki, a ta jest, delikatnie ujmując głupia. Trzeba bowiem psiknąć facetowi sprayem w twarz, natomiast jeśli zbliżymy mu pod nos kawałek pizzy to zeżre ją nie budząc się. Rozumiem humor sytuacyjny, ale w tym wypadku to głupota. Niestety takich zagadek jest więcej, szczególnie w drugiej połowie gry, gdzie zdrowy rozsądek zaczyna miejscami głośno strajkować. 


O wiele lepiej gra broni się na polu audiowizualnym. Poszczególne lokacje są różnorodne i ładnie wykonane w formie 2D, na które nałożono sylwetki postaci zrobione w 3D. Aby nie wyróżniały się na tle komiksowego otoczenia użyto technologii cel-shading, co było świetnym rozwiązaniem. Animacja jest płynna, poszczególne plansze czytelne, a ilość obiektów interaktywnych, bardzo duża. Dzięki temu jest co podziwiać, zaś George i Nicole rzucają co rusz humorystycznymi opisami otoczenia. W grze uświadczymy angielski dubbing oraz polskie napisy. Takie rozwiązanie akurat mi pasowało, bo dubbing stoi na wysokim poziomie. Jedynie trzecia część serii doczekała się pełnej, polskiej lokalizacji i wypadło to poprawnie, jednak słabiej od oryginału. Muzycznie również jest bardzo dobrze, choć miejscami miałem wrażenie, że jest trochę za cicho.


"Broken Sword 5" to niezła gra, pełna humoru, ciekawych postaci i... z kiepskim finałem. Szkoda, bo mogła być bardzo dobra, a tak z jednej strony mamy powrót do korzeni gatunku, z drugiej za dużo tutaj idiotyzmów. Większość łamigłówek nie sprawi problemu, natomiast te zmuszające nas do większego wysiłku robią to przez absurdalność swego rozwiązania. Fanom serii może się to spodobać, jednak osoby przykładające do tego większą wagę będą czuły się sfrustrowane. Mimo wszystko nie żałuję czasu spędzonego nad grą, choć w moim wypadku będzie to raczej jednorazowa przygoda.

Plusy:
* ciekawa historia
* interesujący główni bohaterowie
* ładna oprawa wizualna
* dobry dubbing
* sporo przedmiotów i łamigłówek
* humor

Minusy:
* bardzo prosta
* część łamigłówek jest nielogiczna
* głupi finał
* trochę za krótka (około 8 godzin)