2 grudnia 2016

Elektra: Assassin

Elektra: Assassin to wydanie zbiorcze ośmiu tomów mini-serii o tym samym tytule, wydane z końcem lat 80-tych XX wieku. Historia powstania komiksu jest dość ciekawa, gdyż była to śmiała odpowiedź studia Marvel na poczynania konkurencji, zarówno na ich własnym podwórku jak i w Europie. O szczegółach tego manewru czytelnik może się dowiedzieć na samym końcu komiksu w posłowiu Jerzego Szyłaka, przedstawiającego w ciekawy sposób to jak Frank Miller i Bill Sienkiewicz rozpoczęli pracę nad tym ciekawym dramatem psychologicznym. Owszem, Elektra Assassin mocno odbiega swą formą, zarówno wizualną jak i fabularną od powszechnego stereotypu jaki krąży o komiksach poświęconych superbohaterom. Owszem, nie jest on bezpodstawny bowiem mamy tony przykładów klasycznego zamaskowanego bohatera, który walczy ze złem i zawsze, niczym Agent 007, uchodzi zwycięsko, to jednak sporo komiksów pokazuje inna relację tych postaci w konfrontacji ze "złem". W moim odczuciu praca Millera i Sienkiewicza, przynajmniej od strony podejścia do scenariusza, jest zbliżona do tak poważnych serii jak Spawn (którego uwielbiam) czy Śmierć autorstwa Neila Gaimana. To poważna historia, w której występują dwaj główni bohaterowie, walczący z sobą, przezywający koszmary i własną agonię, zaś tylko od czytelnika zależy co uzna w tej opowieści za wymysł ich wyobraźni, a co za rzeczywistość.

Pierwszy album jest plątaniną wspomnień i koszmarów tytułowej bohaterki, która znajduje się obecnie w przytułku dla obłąkanych. Mieszają się jej wszelkie obrazy, ciężko jej odróżnić kłamstwo od prawdy, fikcję od rzeczywistości aby przerwać ten niekończący się kalejdoskop makabrycznych obrazów.Jest to genialne wprowadzenie do całego cyklu i tutaj najlepiej pasuje unikalna, szczególnie jak na rok 1986, kreska Sienkiewicza. "Bazgroły" pełne kolorów mieszają się z rozmazanymi, poszarzałymi obrazami rzeczywistości spędzanej w przytułku, gdzie dziewczyna jest torturowana przez "opiekunów". Jej psychika walczy o to aby się wyswobodzić, gdyż morderczy trening nauczył w przeszłości jej ciało dostosowywać się do różnych warunków. Z drugiej strony czuje się zagubiona, tak samo jak czytelnik i to jest właśnie piękne. Sami musimy zdecydować, która z wizji jest prawdziwym wspomnieniem a co brudną manipulacją.


Od kolejnego rozdziału wkraczamy w główny nurt historii, gdzie Elektra ściera się z agentami SHIELD, szczególnie zaś agentem Garrettem. To ta dwójka będzie głównymi bohaterami oraz narratorami tej szalonej opowieści, wykreowanej w głowie Millera. Scenarzysta ciekawie przedstawił ich myśli nadając dymkom inne kolory tła - biały dla Elektry i niebieski dla Garretta. Dzięki temu czytelnik nie pogubi się w gąszczu ich przemyśleń oraz wzajemnych rozmów na poziomie marzeń i koszmarów. Testu w całym albumie jest od groma, zatem taki zabieg okazał się zbawienny, do tego pomaga nam lepiej wczuć się w skórę tych bohaterów i zrozumieć ich wzajemne relacje oraz dążenia do celu.

Garret to naprawdę ciekawy rodzynek, który miał niestety sporo pecha przy pierwszym spotkaniu z główną bohaterką. Powiedzmy że czytelnik krótko zna go pod jego w pełni ludzką postacią, gdyż w wyniku wypadku niewiele zostaje z jego ciała i gość szybko staje się androidem. Nie jest jednak kimś kogo obdarzono super gadżetami niczym Robocop, a nadal zwykłym agentem, jedynie o wpół mechanicznym ciele. Z tego powodu jego relacja z Elektrą i pościg za nią oraz próba odkopania sekretu kto w tym całym bałaganie naprawdę jest antagonistą a kto tylko kozłem ofiarnym jest naprawdę interesująca. Garrett nie rezygnuje z swych nawyków, ma cięty język i z jakiegoś powodu do mnie trafia on bardziej niż Elektra. Może zabrzmi to głupio, ale jest on bardziej ludzki w swym zachowaniu, w przeciwieństwie do zabójczyni, która jakby kompletnie była pozbawiona uczuć, co jest oczywiście nieprawdą i z czasem czytelnik dostrzega jej rozterki.


Elektra: Assassin to był eksperyment który się opłacił. Świetnie napisany portret psychologiczny dwójki głównych bohaterów, unikalna, wpasowująca się w fabułę, kreska oraz naprawdę zaskakujacy finał. To komiks głównie dla fanów Elektry ale również ludzi lubiących mocne dramaty psychologiczne, w tym wypadku podszyte super-zabójczynią oraz upartym, na wpół mechanicznym detektywem. Komiks przetrwał próbę czasu, choć niekoniecznie jego forma trafi do dzisiejszych młodszych czytelników. Z drugiej strony, czy aby na pewno jest do nich adresowany? Wydaje mi się że raczej nie ze względu na swój kaliber oraz ciężar samej fabuły. Choć mogę się mylić.

Ocena - 8/10